HEKTOR: Witaj Elizo! Ostatnio jesteś ciągle nie w sosie. Co się stało? Czy to przez Olafa?
ELIZA: (wzdycha i stęka) Po części tak. Po części tak. Ale to też wina mojego ojca. Aaaa! Jaki bucior. Grzyb!
HEKTOR: Czemu przez ojca?
ELIZA: Phyhy. Momencik. AB. Po prostu mój ojciec traktuje mnie jak małą dziewczynkę. On na nic mi nie pozwala. Nienawidzi Sofii. Ona jest dla niego jak puszka pandory. Tak ją traktuje. Wogóle nie chce jej znać... i mnie też. Aaaaa! HY! Jak to zrobić? (nanananananana)
HEKTOR: Może potrzebujesz kogoś, kto Cię przytuli w trudnych momentach i komu mogłabyś wypłakać się w ramię?
ELIZA: Masz na myśli jakiegoś chłopaka? Tak. Raczej tak. To bardzo trudne znaleźć chłopaka. To nie tak łatwo znaleźć chłopaka. Zwłaszcza dla girl like me. Czyli, że mam dziecko. I dwa nieudane związki za sobą.
HEKTOR: I tak od razu rezygnujesz?
ELIZA: (stęka) Ja na prawdę nie wiem jak odpowiedzieć. Nawe nie wiem jak szukać. Dżabunia.
HEKTOR: W Twoim wypadku to daleko nie musisz.
ELIZA: Chodzi Ci o Sashę i Patricka? Klał! Tak, mam z nimi dylemat.
HEKTOR: Jest jeszcze Arthur, David, Charlie, Lou.
ELIZA: Ja rozważam tych, którym się podobam.
HEKTOR: Ale ty im wszystkim się podobasz.
ELIZA: (pokazuje włosa między zębami) Żartujesz? Arthur i David to wogóle nie mają u mnie szans. Jestem oburzona, że im się podobam.
HEKTOR: A Charlie i Lou?
ELIZA: Charlie?! Daj spokój.
HEKTOR: No a Lou?
ELIZA: Lou? Nie wiem co z Lou. Wtedy nie miałabym szans u Patricka.
HEKTOR: Do widzenia.
ELIZA: O! Do widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz